niedziela, 29 czerwca 2014

ROZDZIAŁ 3

Zacisnął mocniej palce na starej, poszarzałej okładce zeszytu, mającą już spore lata. Po raz enty analizował skupionym wzrokiem bazgroły zapisane na poniszczonych kartkach, których od godziny nie potrafił rozszyfrować. Co za cholera mogła stworzyć coś tak popierdolonego. Zamknął z hukiem przedmiot odrzucając w kąt. Znajdzie inny sposób. Choćby miał rozpierdolić cały ten skurwiały świat, znajdzie to, czego chce.
Oparł się plecami o kamienną ścianę, obrośniętą bluszczem. Promienie słońca oświetliły jego kolczykowaną twarz.
-Co za kurestwo.-warknął przenosząc wzrok na zeszyt. Jednym ruchem ręki przywołał przedmiot do siebie znikając w szarym dymie.
Po ruinach świątyni rozniósł się jedynie wesoły śpiew ptaków, oraz cichy szum górskiej wody spływającej po murach.

***

Śmierć? 
Co to w ogóle za uczucie? 
Nicość? 
Wieczna ciemność otaczająca nasz umysł? 
A może nowy, lepszy świat gdzie każdy będzie miał to czego chciał. Gdzie nie będzie bólu i cierpienia. Gdzie zapomnimy co to jest strach o jutro, a ludzie którzy odeszli od nas znów będą blisko? 
Co nas czeka? 
Czy to boli? 
No cóż, każda śmierć jest przecież inna, prawda? Czasem cierpimy całe życie by później nasz zegar dobił ostatniej sekundy. A czasem po prostu chwila głupoty i ciach! Nawet nie poczujesz bólu a już jesteś po drugiej stronie. 
A jak jest ze mną? Ohh co za durne pytanie! A jak może być!? Stojąc tu, na środku polanie, z kosą w brzuchu?!

Ale zaraz zaraz.

Czy ja nie powinnam być już martwa?


Patrzyłam własnie nieobecnym wzrokiem na członka Akatsuki, który z każdą minutą wpadał w coraz to większą złość. Mrugnęłam zdezorientowana kilka razy i powoli podniosłam rękę, łapiąc się za klatkę piersiową. Serce wciąż biło, i nie wskazywało na to by miało zamiar przestać.
-No kurwa zdychaj!-rozwścieczony głos rozniósł się po całej polanie, wbijając głębiej tą przeklętą kose. Ponowna fala krwi wypłynęła z moich ust. Tego było już za wiele, nie będę robiła z siebie worka treningowego. Cofnęłam się kilka kroków do tyłu, siłą wyciągając z siebie to żelazne gówno. Czułam każdy najmniejszy narząd który teraz był uszkodzony, czułam jak wszystko wyrywa się i przesuwa. Plama krwi chlupnęła na ziemię, barwiąc zieloną trawę na czerwono. Zbladłam jeszcze bardziej, upadając na kolana. I wtedy stało się coś, czego we wcześniejszym życiu bym się nie spodziewała. Ogromna rana zasklepiła się ciemno niebieskim światłem. Po prostu wszystko wróciło do poprzedniej, nietkniętej formy. Została tylko krew. Mnóstwo krwi. Yumi szybko podbiegła do mnie pomagając mi wstać i chwała jej za to, bo sama nie ruszyłabym się stąd przez co najmniej godzinę. Poczułam zawrót głowy od nagłych przypływów pytań które mnie dopadły, a na które nie potrafiłam znaleźć racjonalnego wytłumaczenia. Wzrokiem próbowałam odszukać najbliższą mi osobę, moją mentorkę, której nie mogłam znaleźć, a najbardziej w tej chwili potrzebowałam. Ale jej nie było. Po prostu zniknęła. Uciekła jak mała tchórzliwa szczur. Przecież z palcem w kociej dupie mogła ich pokonać. A ona tak po prostu wyparowała?
-Lider nas zajebie.-syknął posiadacz kosy.
-Osobiście zadecyduje co z nią zrobi.-słowa zielonookiego mężczyzny doszły do moich uszu, wprawiając w jeszcze to większą panikę. Nie było już wyjścia, na pewno obedrą mnie ze skóry, zakopią żywcem i zostawią tam aż robale wyjedzą całe moje ciało. Szybko odgoniłam te myśli, czując nagły przypływ mdłości. I jeszcze ta cała sytuacja. Po raz drugi, śmierć złapała mnie w swoje długie spiczaste szpony, chcąc mnie zabrać z tego świata. Ale moja dusza nigdy nie będzie do niej należeć. Bynajmniej jak na razie.

Poczułam ból w karku.
Umysł otoczyła ciemność.

***

Patrzyłam jak Amira bezwładnie osuwa się na ziemię. Za nią z kpiącym uśmieszkiem stał siwowłosy mężczyzna, który w ułamku sekundy znalazł się tam, uderzając zdezorientowaną dziewczynę w kark. Bezczelny dureń. Złapał za ciało nieprzytomnej dziewczyny i z niepasującą do niego gracją i delikatnością zarzucił sobie ją na ramię, łapiąc jedną ręką za nogi które bezwładnie wisiały.
Patrzyłam na to wszystko w osłupieniu, przenosząc wzrok z jednego na drugiego mężczyznę. Byłam gotowa na jakikolwiek ruch z ich strony. Bałam się. Mój mózg wytwarzał stoo myśli na sekundę, ciało niekontrolowanie drżało, a do tego coś uciskało moją na klatkę piersiową utrudniając oddychanie. Czułam ogromny strach. Strach przed śmiercią.
-Co z nią robimy?-jak echo doszedł do moich uszu głos chłopaka o czysto fioletowych oczach, który zawzięcie lustrował mnie wzrokiem. Wzięłam głęboki wdech, chociaż w połowie kontrolując emocje które zawładnęły moim ciałem. Napięłam wszystkie mięśnie, przy okazji przywołując w myśli wszystkie rzeczy które do tej pory poznałam. Sztuki walki, czy inne cholerstwo które pozwoliłoby mi przeżyć.
-Myślę że z takimi zdolnościami, Liderowi się spodoba.-odparł jego towarzysz. Emocje minimalnie spadły. Kilka razy analizowałam jego słowa, próbując je do końca zrozumieć. Może to mój mózg płata mi figle?
-Chcesz ją zabrać do Lidera? Ciebie już popierdoliło? Zabijmy ją!-warknął chłopak nerwowo zaciskając rękę na nodze Amiry. Pewnie będzie miała niezłego siniaka.-Jedną cholerę już mamy na głowie!-A więc to nie moja wyobraźnia. To się dzieje naprawdę.
-Okey, okey mogę iść z wami!-wtrąciłam, stawiając krok w przód. Nie mogę zaprzepaścić takiej szansy. Szansy, na znalezienie mojego ojca. Zresztą, i tak nie posiadam żadnej rodziny, czy też bliskiej osoby za którą bym tęskniła, i która szukałaby mnie. Jestem tylko ja i mój mały nieuporządkowany świat.-Nie mam gdzie się podziać...
-Ochhh rzygam tęczą.-splunął siwowłosy odwracając się plecami, zmarszczyłam gniewnie brwi. Idiota.-Akatsuki to nie jakiś zasrany przydomek dla bezdomnych. Lider się wkurwi że sam decydujesz o nowych członkach-zwrócił się do towarzysza, jednak ten go zignorował nakazując ręką, bym szła za nimi. Po postawieniu dwóch kroków niepewnie odwróciłam się za siebie, wzrokiem oplatając zachodzące słońce. Żółto pomarańczowe światło rozchodziło się do połowy nieba, by dalej wpadać w coraz to głębsza czerń. Wypuściłam z ust powietrze zostawiając za sobą ten piękny krajobraz, i pewnym krokiem poszłam za męzczyznami, wchodząc w ciemną stronę lasu. A niech się dzieje co chce.

Szliśmy niespiesznym krokiem przed siebie. Ciemność już dobre chwilę temu spowiła wszystko dookoła, tworząc mroczną i tajemnicza aurę z pełnią księżyca na czele, którego blask przedzierał się między wierzchołkami drzew oświetlając nam drogę. Nie robiliśmy przerwy, nie rozpalaliśmy żarzącego się, ciepłego ogniska. Nie obchodziła ich też moja obecność, szliśmy w ciszy która jedynie kilka razy została przerywana przez chłopaka o szarych, uczesanych do tyłu włosach. Jego wybuchowy charakter, chamskie odzywki oraz wieczne zdenerwowanie błahostkami naprawdę irytowały człowieka. Kompletnym przeciwieństwem był jego kompan. Opanowany, skupiony, z ostrym, bez uczuć spojrzeniem. Jednak jak to mówią: przeciwieństwa się przyciągają.
Są przecież zabójcami. Najgroźniejszymi, najniebezpieczniejszymi, bezlitosnymi zabójcami, którzy nie mogli pozwolić sobie na porażkę. Wyszkoleni i wytrzymali. Nie to co ja. Nogi to dosłownie wchodziły mi już w dupę a żołądek głośno i wyraźnie przypominał mi, że jest całkiem pusty.
-Nie wlecz się tak smarkulo-z rozmyśleń wyrwał mnie głos siwowłosego chłopaka, który spoglądał na mnie spod byka. Dopiero teraz zauważyłam, że faktycznie oddaliłam się o dobre kilkanaście kroków.
-Hai!-krzyknęłam przyspieszając. Chłopak uśmiechnął się kpiąco. Zdążyłam go już dobrze znienawidzić. W myślach już miałam milion wyobrażeń jak mogłabym dziada zabić, udusić, obedrzeć ze skóry i co najlepsze-skompromitować na oczach wszystkich ludzi żyjących na świecie. Byłoby to piękne uczucie, aczkolwiek nieosiągnięte realnie. Szkoda.

Przez całe moje dotychczasowe życie sądziłam że najgroźniejsi zabójcy mają swoją siedzibę w starych opuszczonych, mocno zakurzonych posiadłościach, czy też nawet i posiadają tajemnicze tunele głęboko pod ziemią, zaśmierdziałe stęchlizną, alkoholem, fajkami, oraz liczyłam na obecność tanich dziwek. Ale to, co ukazało się moim oczom po niespełna 3 godzinnej podroży w objęciach mroku, rozwiało momentalnie moje dziwne myśli na temat ich siedziby. Stałam właśnie na wprost pięknego zamczyska za którym rozpościerały się ostre, wysokie góry, jednocześnie go kryjąc. Bluszcz który go oplatał, popękane mury, oraz wielkie szczeliny przez które wpadał blask księżyca, ukazywały, jak bardzo stara jest owa budowla. W wysokich wieżyczkach dało się ujrzeć słabe światło świec. Po wejściu na kamienną ścieżkę która była otoczona gęstym lasem, wyczułam niesamowitą magię jaka otaczała to miejsce, a sam Zamek wydawał się emanować błękitnym światłem. Niesamowite, ze Akatsuki, za klimatyzowały się w tak pięknym miejscu jak to.
-Robi wrażenie, co?-usłyszałam za sobą głos chłopaka, który nadal niósł nieprzytomną Amirę. Nie odpowiedziałam. Mój zdumiony wyraz twarzy mówił wszystko.
Oplotłam ponownie wzrokiem całą budowle zapamiętując każdy szczegół, po czym ruszyłam za towarzyszami, kierując się do masywnych dębowych wrót.

***

Powoli otworzyłam oczy. Zamrugałam kilka razy chcąc przyzwyczaić je do jaskrawego promienia słońca, które wpadało przez spore pękniecie w suficie wprost na moją twarz. Przez kilka sekund leżałam na zimnej posadzce, próbując przypomnieć sobie zdarzenia sprzed kilku godzin . Po przypływie nagłej fali wspomnień wstałam na proste nogi łapiąc się za kark. Drugą dłonią podparłam się o ścianę podtrzymując ciało.
Stałam na środku jakiegoś pomieszczenia. Na przeciwko mnie znajdowały się schody które prowadziły w dół, a obok nich stały porozwalane kartony butelki oraz papiery. Co za syf.
Powoli odwróciłam się za siebie. Tym razem stałam na wprost krat, za którymi emanowała błękitna poświata. Otworzyłam usta ze zdumienia. Widziałam w życiu wiele rzeczy, odwiedziłam mnóstwo starych miejsc czy opuszczonych świątyń. Ale nigdy nie spotkałam się z głupim błękitnym światłem, które ma w sobie aż tyle mieszanych uczuć. Poczułam lęk pomieszany z podziwem ogarniający moje ciało.
-Niesamowite.-szepnęłam cicho, z zamiarem podejścia, dotknięcia tego emanującego ciepłem światła które zaczęło przyciągać mnie do siebie. W jednej sekundzie kontem oka zauważyłam cień, który bezszelestnie się poruszył, by po chwili znaleźć się miedzy mną a kratami.
Pierwsze co zauważyłam to oczy. Jasnofioletowe, puste oczy, które zapewne widziały śmierć już nie jednego człowieka. Obojętne, pozbawione blasku i uczuć. Twarz blada, mimo masy kolczyków wprost idealna, bez żadnej skazy. Usta malinowe, bez uśmiechu, dla niego na pewno było to obce i niepotrzebne. Włosy rudawe, w lekkim nieładzie, lekko poruszał poranny wiatr, który wpadał przez szczelinę w suficie. Był nieziemsko przystojny.
Był tym, do którego od teraz należało moje życie.

11 komentarzy:

  1. Dziękuję, i również pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Blog zapowiada się ciekawie;)
    Już nie mogę się doczekać jak potoczą się dalsze losy bohaterek i jaka będzie decyzja lidera.
    Tak więc pisz pisz, bo nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału^.^
    Pozdrawiam serdecznie Gal Anonim ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, rozdzial jest juz zaczety i mam mnostwo pomyslow, jednak na laptopie internet jak na zlosc przestal dzialac, a na tablecie baardzo powoli i trudno sie pisze, dlatego tez dawno tu nie zagladalam ehh :/ ale postaram trzymac nerwy na wodzy i na tym przekletym malym urzadzeniu dokonczyc i opublikowac cos nowego :) rowniez pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Hej! "

    Na obecny stan mogę powiedzieć tylko tyle, że opowiadanie jest dobre:)
    ale akcja powoli się rozkręca więc liczę, że będzie ciekawie.

    Zaciekawiła mnie postać Hidana, którą wykreowałaś jako takiego aroganckiego brutusa ^.^ zobaczymy jaki będzie w dalszej części opowiadania.

    Zastanawia mnie fakt jak inni członkowie zareagują na nowe członkinie, które wstąpią (zostają zmuszone)* w szeregi Akatsuki...


    Życzę weny i z niecierpliwością wyczekuję kolejnego rozdziału:)
    Pozdrawiam serdecznie...

    * Zauważyłam, że ten komentarz nie ma to żadnego sensownego składu ale co mi tam zaryzykuję i kliknę "opublikuj" :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No coz, tez mam nadzieje ze wyjdzie z tego cos ciekawego, bo pomyslow masa wiec teraz tylko calosc ogarnac :D lubie (o zgrozo) aroganckich, bezczelnych, buntowniczych i przystojnych chlopakow wiec...*.* nie bd sie rozpisywac bo jeszcze cos wypaplam :p rowniez pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Ale skoro pomysłów wiele to na pewno coś ciekawego wyjdzie;)
      Gorzej gdyby ich nie było;D

      Usuń
  4. Cześć! Jakoś tak przypadkiem znalazłam twój blog w spisie i pomyślałam, że wejdę. Opis wydał mi się bardzo znajomy i ciekawy w dodatku. Nawet nie wiesz jaka radość mnie ogarnęła kiedy okazało się, że wcześniej czytałam twojego starego bloga, a teraz postanowiłaś go kontynuować. Ten jest jeszcze lepszy niż poprzedni. Z niecierpliwością czekam na następne rozdziały i weny życzę. c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, te moje poprzednie blogi :) milo ze znalazl sie ktos, kto czytal wczesniejsze moje wypociny hehe :) tego bloga z pewnoscia nie zostawie, ale rozdzialy moga pojawiac sie roznie :)

      Usuń
  5. Kiedy nowy rozdział?;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wlasnie go ogarniam, mysle ze jutro bedzie juz dodany :)

      Usuń
  6. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział;) ^.^

    OdpowiedzUsuń