poniedziałek, 21 kwietnia 2014

PROLOG

Zarżnę gnoja który kazał mi to zrobić.
Zarżnę tego, który kazał dostarczyć mi tą przesyłkę!
Skąd miałam wiedzieć, że będzie tam zwój śmierci!
Skąd miałam do cholery wiedzieć że będzie chciał GO zabić!?

Kropelki potu na twarzy połączone z łzami, rozpryskiwały się na liściach krzaków przez które się przedzierałam. Blask księżyca prześwitujący między wierzchołkami drzew, oświetlał mi z trudem drogę. Zatrzymałam się przy sporym dębie, chcąc zaczerpnąć powietrza, jednak odgłos metalowego przedmiotu wbijający się nad moją głową, sprawił, że znów ponowiłam bieg, tym razem bardziej przyspieszając.

Dasz rade...
Dasz radę!
Nie dasz się zabić.
Nie jemu!

Strach. Obezwładniający, paraliżujący, duszący strach. Ledwie co zatrzymałam się przed przepaścią upadając z przerażenia na ziemię. Odwróciłam głowę. Przez łzy widziałam cień przesuwający się między drzewami w moją stronę. Serce na moment przestało bić. Zerwałam się z ziemi skacząc w dół.

Spadałam.
Ciągle spadałam.

Jedynie co zauważyłam to jak postać zatrzymuje się nad skarpą i spogląda na bezwładnie spadające ciało.

Moje ciało.

Nabrałam powietrza do płuc zamykając oczy. Huk. Ogromny ból wzdłuż pleców, i lodowata woda otaczająca każdy zakamarek mojego ciała to jedyne co w tej chwili poczułam. Opadałam na samo dno tracąc z oczu blask księżyca. Pragnęłam, by to się już skończyło.

Przed śmiercią zadałam sobie jedno, jedyne nękające mnie pytanie.

Dlaczego ja?

***

Szare oczy z czarnymi obwódkami lustrowały fale uderzające o skały.
-Nie żyje-powiedział obojętnie, i zniknął w szarym dymie








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz