środa, 28 października 2015

ROZDZIAŁ 6

-Tędy będzie szybciej? Tędy będzie szybciej?! Już wolałam szukać tego cholernego wyjścia z tego cholernego labiryntu!-krzyczałam, dłonią uderzając jakąś gałąź wystającą na ścieżkę którą szłyśmy. Wciąż nie mogłam się uspokoić po wcześniejszej akcji. Yumi, poczerwieniała na twarzy do granic możliwości szła dumnie obok mnie, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
W głowie wciąż widziałam jej przerażenie, malujące się na twarzy gdy spadała w dół. W ostatniej chwili skupiłam się na swojej mocy-której szczerze dobrze nie znam-i złapałam ją, uderzając swoim ciałem o ziemię. To było naprawdę bolesne przeżycie, i serio, już wolałabym groźnego, opanowanego, pewnego siebie, bezwzględnego, pierdolonego sadystę zwanego Liderem Akatsuki, od uczucia łamania wszystkich kości. Yumi tak się wystraszyła, że przez chwilę zwątpiła w moją nieśmiertelność błagając bym nie umierała. Po dosłownie minucie moje ciało było jak nowe, a znowu po kolejnej niecałej wypluwałam wszystkie możliwe obelgi pod adresem różowowłosej, która strzeliła typowego focha.
-Przecież przeprosiłam!-warknęła w moją stronę. Nie odpowiedziałam już na to, przyspieszyłam jedynie kroku chcąc jak najszybciej rozwiązać sprawę dziwnego powiązania snu z realnością. Stanęłam, widząc zarys świątyni w ciemnościach. Im bliżej byłyśmy tego miejsca, tym głośniejsze było bicie mojego serca, a podświadomość krzyczała abym jak najszybciej zawróciła i więcej się nie wygłupiała. Przełknęłam ślinę i spojrzałam na towarzyszkę która z ciekawością oglądała okolicę.
-Wiesz że możemy mieć nieźle przechlapane jak nas przyłapią?-spytałam, aby mieć pewność że jest tego świadoma.
-Więc zróbmy tak: ty pójdziesz zobaczyć co tam jest, a ja wrócę do zamku-zachłysnęłam się powietrzem, i migiem złapałam Yumi za ramię przyciągając do siebie w razie jakby chciała się ulotnić-No co, jesteś niesmiertelna! Mnie mogą zabić raz dwa...-tupnęłam nogą, nie wierząc w to, co powiedziała.
-A czyj do był pomysł?! Hmmm?!-warknęłam podnosząc brew ku górze. Coś nagle zatrzepotało w krzakach, a my zamarłyśmy patrząc na siebie przerażone. Emocje opadły z chwilą, gdy z leśnej flory wyleciał równie przerażony co my, ptak. Gdyby to był któryś z Akatsuki, na pewno nie przepuściłby nam tego płazem. Mogliby nas posądzić o ucieczkę albo cokolwiek innego a wtedy wątpię czy ich Liderek znowu byłby tak łaskawy.
-Dobra, idziemy-Yumi złapała mnie za nadgarstek ponawiając naszą wędrówkę-Wow, z bliska wygląda jeszcze piękniej-zachwyciła się gdy przed naszymi oczami ukazała się cała budowla. Faktycznie, z tym zgadzałam się w stu procentach, to miejsce miało swój urok mimo upływu lat. Spojrzałam na most a w mojej głowie pojawił się obraz dziewczynki o kasztanowych włosach, jednak zaraz nią pokręciłam odganiając obraz wyobraźni.
-To głupie, wracajmy-jęknęłam-może to po prostu zwykły zbieg okoliczności, a my szukamy powiązania którego tak naprawdę nie ma...
-Myślę że trzeba poszukać...hmm...-wskazała na wejście do świątyni-...głębiej?-wystrzeliła zęby w uśmiechu zachęcająco poruszając brwiami. Przekręciłam oczami, ta dziewczyna jest niemożliwa, ona dosłownie pakuje się w kłopoty.
-Nawet o tym nie myśl Yumi...

-...przyrzekam. Jeżeli ktoś nas przyłapie, albo wpakujemy się w kłopoty, uduszę cię.-warknęłam omijając  pajęczynę. To miejsce było okropne. Śmierdziało niesamowicie stęchlizną a po ścianach łaziły przeróżne robactwa, nie zapominając o wielkich pająkach których nienawidziłam. Na samą myśl ciarki przechodziły po plecach, a co miałam powiedzieć gdy widziałam te wszystkie obleśne karaluchy na oczy. Byłam okropnie zła na siebie że uległam Yumi. I to po raz kolejny. Byłam też wręcz pewna że znowu się wpakujemy w niezłe bagno, bo jakżeby inaczej?
-Oj przestań, może czegoś się dowiemy?-odpowiedziała krzywiąc się na widok glizdy zwisającej z popękanego sufitu. Przymknęłam oczy a widząc małe światło na końcu korytarza w moim małym serduszku pojawiła się nadzieja. Obie przyspieszyłyśmy kroku. Przekraczając próg dokładnie rozglądnęłam się czy aby na pewno nie ma tutaj żywej duszy. Widząc jedynie po lewej stronie rozwalony stół na którym walały się papierki oraz ogromny posąg stojący na samym środku przedstawiający jakiegoś bożka, odetchnęłam z ulgą. Może tym razem szczęście będzie po naszej stronie. Pomieszczenie było małe i owalne a na ziemi walały się spore kupki kamieni z piachem. Zwykłe ruiny i pozostałości po upływie długich lat. Zaczęła zżerać mnie ciekawość, ile wiosen owa budowla już posiada, i jaką ma historię.
-Co to jest?-spytała Yumi ręką przejeżdżając po posągu.
-Nie mam zielonego pojęcia-odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Podeszłam do stołu oglądając kartki papieru na których nie znalazłam nic godnego uwagi, jedynie jakieś bazgroły. Westchnęłam zrezygnowana. To był nic nie znaczący sen, a to że spotkałam tą świątynię, nie ma z nim nic wspólnego. Po prostu tak jak mówiłam, zwykły przypadek.
-Yum...-zacięłam się, spoglądając na kawałek wystającej brązowej skóry spod sterty kartek. Bez wahania odgarnęłam je, ujmując w palce średniej grubości zeszyt. Był bardzo stary, i tylko dzięki skórzanej okładce która utrzymywała postrzępione i zżółkłe kartki przetrwał tyle lat. Przygryzłam dolną wargę, rozmyślając czy dobrze zrobię otwierając go.
-No na co czekasz?-podskoczyłam słysząc głos Yumi tuż przy uchu. Obdarzyłam ją wściekłym spojrzeniem darując sobie już kąśliwą uwagę na temat straszenia mnie. Otworzyłam zeszyt na pierwszej stronie, która była cała zapisana w innym języku-To dupa zbita....co to za hieroglify? Kto to napisał?-machnęła ręką w powietrzu wkurzona.-A sądziłam że będzie to coś godnego uwagi! Spojrzałam na nią, by kolejno znów przenieść wzrok na zeszyt.
-Przecież to język Etruski-towarzyszka spojrzała na mnie zdumiona.
-Że hę?
-Nooo...-podrapałam się po głowie-...ty go nie znasz?.-spojrzałam na zapiski.
-Kobieto, ten język wymarł wieki temu! Skąd ty...-urwała nagle. Odwróciłam się momentalnie i zamarłam widząc przerażone spojrzenie Yumi. Za nią, trzymając w stalowym uścisku, oraz przyciskając sztylet do gardła, stał nie kto inny jak Lider Akatsuki we własnej osobie. Cholera jedna musiała akurat teraz nas przyłapać. Gdyby dał nam jeszcze jakieś 10min, wróciłybyśmy niezauważone do zamku z naszym małym znaleziskiem. Ale gdzieeee, jak mieć pecha to już konkretnego!
Przycisnęłam mocniej zeszyt do klatki piersiowej. Kompletnie nie wiedziałam co zrobić i jak zacząć rozmowę. Język dosłownie uwiązł mi w gardle. Byłam pewna, że żywe z tego nie wyjdziemy.
-A więc potrafisz Etruski-serce mi zamarło słysząc chłodny ton głosu. Jego twarz, wzrok, postawa-to wszystko dosłownie przerażało. Jak można być takim człowiekiem? Jak można stać się kimś takim?
Kiwnęłam głową, a on jak na zawołanie puścił Yumi popychając w stronę drugiej zarysowanej postaci stojącej w cieniu. Przymrużyłam oczy by cokolwiek zobaczyć, ponieważ wcześniej jej tam nie zauważyłam, jednak tak szybko jak się pojawił-zniknął. Tylko że tym razem z Yumi. Pisnęłam cicho stawiając krok w przód.-Nic jej nie będzie...-stwierdził mężczyzna podchodząc bliżej mnie. Cofnęłam się jedynie krok do tyłu, napotykając stół. Jednym ruchem ręki odebrał ode mnie zeszyt, otwierając na pierwszej stronie-...jak wszystko. DOKŁADNIE. Mi przetłumaczysz...-nie dało się nie zauważyć błysku w jego oczach.-...każdy zapisek w tym zeszycie.-Bez zbędnych słów zgodziłam się ruchem głowy. Skoro samemu Liderowi Akatsuki zależało na tym zeszycie i zapiskach znajdujących się w nim, musiał być cholernie ważny. A w końcu ja również poszukuję informacji. Przełknęłam ślinę czując suchość w gardle.
-Ym, to kiedy mam to zrobić?-podniósł wyżej podbródek patrząc wprost w moje oczy. Bałam się, że znowu może wejść do mojego umysłu, że znowu przeglądnie moje wspomnienia, myśli. Jednak nie potrafiłam odwrócić wzroku.
-Teraz-szepnął władczo i nagle, niespodziewanie złapał mnie za ramię przyciągając do siebie. Zamknęłam oczy czując ogromny zawrót głowy, któremu towarzyszyły przebłyski światła oraz dziwny szum. Gdy je ponownie otworzyłam, znajdowałam się w jakiejś komnacie w zamku. Jednak zanim zdarzyłam cokolwiek ogarnąć, upadłam z hukiem na podłogę. Zamrugałam kilka razy. Teleportacje widocznie mi nie służą. Oglądnęłam się w kółko. Panował półmrok, jednak dobrze widziałam zarys dużego stołu obstawionego krzesłami na środku, łoża oraz małej biblioteczki. A więc byliśmy w sypialni. Podniosłam się szybko z ziemi, a czując ból w tylnej części ciała niekontrolowanie się skrzywiłam, jednak zignorowałam to. Wolałam wykonać jak najszybciej polecenie Lidera, toteż podeszłam do stołu na którym leżała pożądana przez owego człowieka rzecz oraz rozpalona świeca.
Otworzyłam zeszyt przejeżdżając delikatnie palcem po kartce. Oby tylko Yumi nic się nie stało, bo w życiu bym sobie tego nie wybaczyła. Spojrzałam na Lidera Akatsuki upewniając się, czy mogę zaczynać. Po lekkim kiwnięciu głowy, z głośno bijącym sercem, wgłębiłam się w lekturę.
-Dawno temu, za górami, rzekami oraz mrocznymi lasami, istniała mała, uboga wioska w której mieszkali równie normalni, kochający się ludzie. Zimowy wiatr, przywiał ku nim bogatego szlachcica, który zgubił się z zoną w śnieżnej zamieci. Wiejscy ludzie, przyjęli ich jak własnych. Napoili konie chroniąc je w starej szopie, a młodemu małżeństwu zapewnili ciepło i pożywienie. Szlachcic zdumiony tutejsza uprzejmością, postanowił zaopiekować się ziemią. I tak po kilku latach, z ubogiej wioski powstało przepiękne królestwo, które nie jedni chcieli przejąć dla siebie. Szlachcic chodź był już szanowanym królem, czuł niedostatek w swoim sercu. I wtedy, w świetle pełni księżyca, przyszło na świat dziecko. Chłopczyk o czarnych jak smoła oczach-zaczerpnęłam powietrza i przerzuciłam kartkę na następną stronę.-Nie było to jednak zwykłe dziecko. Od samego poczęcia, posiadło ono ogromną moc która zaczęła przerażać nie tylko mieszkańców, ale i samego króla. Mimo to, nie przestał go kochać. Zapewnił mu najlepszych nauczycieli by dali mu wiedzę, ale i starał się by nie zapomniał o uczciwości, miłości i odwadze. Wierzył, że dzięki temu będzie mógł kontrolować moc i żyć normalnie. Ale serce chłopczyka o czarnych oczach, było puste i zimne. Jednym machnięciem ręki podciął wszystkim gardła, a niektórym, własną dłonią z piersi wyrwał serce. I stojąc w morzu krwi, było słychać jedynie jego diabelski śmiech. Przeklął zamek, stając się jego częścią. niósł śmierć i obłęd przez wiele lat. Aż w końcu nadeszły spokojne dni. Zapieczętowano chłopca.-odwróciłam znowu na następną stronę, cicho wzdychając. Nic z tego nie rozumiałam, zagadka za zagadką. Kłopoty za kłopotami, nie było już tego końca. Zmrużyłam oczy widząc jakieś ledwie widoczne bazgroły-Jest blisko-szepnęłam łapiąc zeszyt opuszkami palców, i podnosząc bliżej oczu-Arion...Ciemność, zbliża się. Zabierze nas wszystkich...żyje wśród nas-świeca nagle zgasła, a ja pisnęłam z przerażenia. Wzięłam dwa głębokie wdechy, a ogień, z pomocą Lidera, po chwili wrócił na swoje miejsce. Pokręciłam głową, ponownie czytając słowa-Nic z tego nie rozumiem-rzuciłam zeszyt opierając ręce na stole-...to wszystko jest bez sensu.-przygryzłam dolną wargę, bijąc się z myślami. Przez tyle czasu żyłam w spokoju by nagle milion pytań i niewyjaśnionych spraw zalało falą wszystko co mnie otacza. Patrzyłam nieobecnym wzrokiem na pożółkłe kartki papieru kompletnie zapominając o Liderze który wciąż stał za mną. Zbyt cierpliwie i zbyt cicho. Po chwili kontem oka zauważyłam jak opiera się obok mnie o stół, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
-Pomogę Tobie. Jeżeli ty pomożesz mi-otworzyłam usta z wrażenia. Co ten cholernik kombinował? Jeszcze kilka godzin temu chciał mnie zabić, a ja, chcąc ratować swoje i Yumi dupsko złożyłam cholerną przysięgę. Właśnie...Przysięga, Spojrzałam na wyblakły znak.
-Przy takim układzie cenne jest zaufanie, a ja....
-...a ty, nie jesteś wcale taka bezużyteczna-przechylił głowę patrząc na mnie. Czy to najwyższa pora abym uznała to za komplement?-Zyskałem przypadkowo dość przydatne narzędzie-moje serce przyspieszyło nagle tępa, i choć otworzyłam usta, nie potrafiłam wypowiedzieć ani jednego słowa.- A przydatne narzędzia, są dla mnie dość cenne. Akatsuki są moją własnością, tutaj nie ma zaufania.


Godzinę później leżałam rozwalona na  podłodze w ,,naszym,, pokoju, wpatrując się w sufit i rozmyślając nad dość długą przemowę Lidera, liczyłam pęknięcia i dziury w ścianach. Inteligentne zajęcie, tak wiem. Jednak na nic innego nie miałam ochoty.
Mimo wszystko dzisiejszy dzień miał swoje plusy. Widok Yumi siedzącej w dziwnej pozycji na łóżku zrobił swoje, i rozśmieszył mnie na tyle, że na moment zapomniałam o strachu jaki kłębił się w moim sercu. Zdążyłam nawet przygotować się psychicznie na to, że zastanę pusty pokój, po tym jak zostałyśmy przyłapane na gorącym uczynku, a dziwny towarzysz rudego teleportował się z moją Yumi. Sądziłam że różowo włosa będzie siedzieć za kratami gdzieś w podziemiach tego zamczyska, i czekać na ułaskawienie.  A jednak...może pozostało w nim coś z człowieczeństwa? Pokręciłam szybko głową. Nie, to na pewno niemożliwe. Sam powiedział że jesteśmy jedynie jego własnością.
-Jeszcze raz-usłyszałam głos Yumi-Ten sadysta zaproponował ci współpracę?-mruknęłam zwykłe ,,eheee, wyciągając w górę rękę. Przez ten czas zdążyłam w skrócie opowiedzieć mojej towarzyszce o tym co się stało po jej zniknięciu. Również i ona przekazała mi, że jedynie co jej zrobił dziwny napastnik, to brutalnie wepchnął do pokoju.
''-Oni są popierdoleni!''-przypomniały mi się jej słowa''-Jak ja z przyjemnością wsadziłabym im wszystkim w dupę Rubinowe Ostrza!''-na samo wspomnienie uśmiecham się lekko. Dziewczyna potrafi być porywcza. Nie zdziwiłoby mnie, gdyby pewnego pięknego dnia sprzeciwiłaby się Akatsuki.-I powiedział że wcale nie jesteś taka bezużyteczna?-kontynuowała swój monolog Yumi. Odchyliłam głowę do tyłu. Świat do góry nogami jest o wiele zabawniejszy.
-Dokładnie tak-ponownie spojrzałam na rękę, gdzie widniało Oko Samsary-Ale nie ma co robić sobie nadziei. Jak tylko staniemy się bezużyteczni, zabije nas-wstałam na proste nogi i otrzepałam tył z niewidocznego pyłu-Dba tylko o siebie, o swoje idea. On ma cel Yumi, do którego jesteśmy mu potrzebne-westchnęłam patrząc w jej soczyście zielone oczy.
-Amira, przerażasz mnie.-Hosokaya przeczołgała się po łóżku by wylądować przede mną na proste nogi-Nie planuj zaraz czarnych scenariuszy, damy radę i wyjdziemy razem jakoś z tego. Wszystko będzie w porządku...
-Yumi nic nie jest w porządku!-czułam jak moje ciało ogarnia gniew-Wszystko sie komplikuje! Mako spierdoliła, zawarłam pakt z cholernie niebezpiecznym człowiekiem, a do tego utknęłyśmy w Zamku! O, nie zapominając że śni mi się jakaś głupia przepowiednia!-przykładam chłodną dłoń do czoła czując jak zaczyna pulsować bólem.-Co do cholery jest ze mną nie tak...
-Czekaj...czekaj...Przepowiednia?-podeszła do mnie powoli-Jaka przepowiednia?-westchnęłam przygryzając dolną wargę.
-Tam była dziewczynka...-usiadłam na skraju łóżka próbując przypomnieć sobie szczegóły-...miała takie ładne kasztanowe włosy, złote oczy i długą śnieżnobiałą suknię-zamknęłam oczy-...siedziała na tym moście...ii...
-..iii?-ponagliła mnie gdy zrobiłam dłuższą przerwę.
-..ona śpiewała...
-Co śpiewała? Amira na miłość boską mów!
-Świat zmienia się...kruszy...rozpada...i księżyc zniknie w mroku i...ii...gwiazdy cień ugasi blask.-wstałam na proste nogi krążąc po pokoju-...Pan ciemności ukarze swą potęgę, oczami ogarnie świat, i śmierć zabierze każdego z nas-zatrzymałam się na środku pokoju i z otwarta buzią spojrzałam na Yumi.-tylko miłość powstrzyma go.

***

Rinnengan niebezpiecznie błysnął w mroku. Tej nocy księżyc zbliżał się do pełni.
-Kto by się spodziewał-mruknął rudowłosy mężczyzna. Jego twarz wykrzywiona była w uśmiechu tak samo morderczym, jak i jego spojrzenie.
-Nieświadomie, zyskałeś coś bardzo cennego...-odezwał się drugi głos-...co w takim razie z Diamentem?
-Jeszcze się przyda.
-Ahh.-jęknął, poruszając się niespokojnie-Wielka szkoda. Takie świeże mięsko...-Pein zaśmiał się gardłowo.
-I za to Cię uwielbiam. Zetsu.

Na dworze zerwał się niespokojny wiatr.